Niedzielny poranek. Jest 8 rano, a temperatura już dochodzi do 30 stopni. Wyruszamy w poszukiwaniu jakiegoś śniadania. Pytamy miejscowych, gdzie możemy zjeść dobrego burka. W Serbii burek bynajmniej nie szczeka. Jest to rodzaj placka, smażonego na głębokim tłuszczu, faszerowanego mięsem albo serem. Nam osobiście bardziej smakuje burek z mięsem. Jest bardzo syty i naprawdę można się nim najeść. Porcja kosztuje 90 dinarów, czyli około 3,5 zł.
Po śniadaniu ruszamy w kierunku diabelskiego miasta, tuż przy granicy z Kosowem. Jedna z legend mówi, że diabeł zamienił w skały dzieci, które przegrały z nim zakład. Inna z kolei, że diabeł próbował doprowadzić do ślubu brata i siostry, a jakaś siła wyższa zamieniła gości weselnych w skały, żeby nie dopuścić do grzechu.
Droga do diabelskiego miasta była niezwykle kręta i wąska. Samo miejsce bardzo nam się podobało. 202 skalne posągi robią wrażenie. Schody, po których schodziło się żeby zobaczyć formacje skalne, zdawały się być rzeczywiście drogą do piekła. Każdy stawiany krok musiał być dobrze przemyślany, a zabezpieczające barierki były tak prowizoryczne, że kiedy się ich chwyciliśmy – zostały nam w rękach.
Filmik z diabelskiego miasta znajdziecie tu: diabelskie miasto
1 Comment
Swietne zdjecia!!! Diabelskiemiasto robi wrazenie!!!