Po pełnym wrażeń dniu w Mostarze pod wieczór dotarliśmy do stolicy Bośni i Hercegowiny – Sarajewa. Do tego największego miasta w kraju zawitaliśmy późnym popołudniem, przejeżdżając przez słynną Aleję Snajperów. Jest to główna arteria miasta. Podczas wojny było to najniebezpieczniejsze miejsce w całym mieście. Obecnie Alej Snajperów jest to normalna europejska ulica, na której mieszczą się drogie hotele, ekskluzywne sklepy i nowoczesne biurowce i gdyby nie fakt, że gps prowadził nas w jej kierunku, bo bardzo chcieliśmy zobaczyć to słynne miejsce, to pewnie w ogóle byśmy się nie zorientowali, że nią przejeżdżamy. Zniszczenia wojenne zostały odnowione i w żaden sposób obecny jej wygląd nie nawiązuje do ponurej przeszłości.
Podczas wieczornego spaceru po mieście natrafiliśmy jeszcze na jedną z „pamiątek” po nie tak dawnym konflikcie tzw. „Różę Sarajewa”, a w zasadzie jedną z wielu róż, które są rozsiane po całej stolicy Bośni. Są to miejsca w których zginęli ludzie od wybuchu pocisku moździerzowego. Dla uczczenia pamięci ofiar ślady po wybuchu wypełniono czerwoną farbą. Kształtem przypomina kwiat róży.
Róża Sarajewa
Późna godzina uniemożliwiła nam dalsze poznawanie miasta. Było już po 21, a my wciąż nie mieliśmy znalezionego żadnego noclegu. W centrum miasta za drogo jak dla nas – cena za nockę w hostelu ok. 20 EUR. Wysokie ceny w centrum i brak strzeżonego parkingu przy hotelach skutecznie nas przegoniły z samego Sarajewa. Wsiedliśmy więc w samochód i wyjechaliśmy z miasta. Zmrok utrudniał nam trochę poszukiwania. W końcu, po przejechaniu kilkunastu kilometrów, znaleźliśmy tabliczkę prowadzącą do jakiegoś hotelu. Z dala od głównej drogi, parking koło hotelu – poszliśmy sprawdzić ceny. Udało się zbić do 15 EUR razem ze śniadaniem. Jest to najdroższy nocleg jaki mieliśmy podczas naszej wyprawy, ale co zrobić – taki urok stolicy.
Z rana wróciliśmy do miasta, żeby zobaczyć panoramę Sarajewa i muzeum Tunel. Jako punkt widokowy obraliśmy wzgórze Vratnik. Z tego miejsca całe Sarajewo wygląda naprawdę imponująco.
Elementem krajobrazu, który najbardziej skupił naszą uwagę, były rozsiane po całym mieście cmentarze. Ich charakterystyczne białe pomniki były pierwszą rzeczą, która wpadała nam w oko podczas podziwiania niewątpliwie zapierającego dech w piersiach krajobrazu. Dawało to powód do refleksji nad historią tego obleganego przez ponad 3 lata miasta, w którym zginęło, zostało rannych, bądź zmuszonych do ucieczki wiele tysięcy ludzi.
Jednak prawdziwy obraz tego co miało miejsce dwadzieścia lat temu zobaczyliśmy podczas zwiedzania „Muzeum Tunel”. Samo dotarcie do muzeum można uznać za niemały wyczyn. Miejsce to, opisane w każdym przewodniku i folderze reklamującym atrakcje Sarajewa – i owszem – jest oznakowane, jednak drogowskazy prowadzą do zamkniętego już do zwiedzania odcinka tunelu. Obecnie działająca część jest zupełnie nieoznakowana. Nam udało się tam trafić dzięki życzliwości i pomocy napotkanych po drodze ludzi. Jeden Pan chciał nawet pojechać swoim samochodem, żeby poprowadzić nas do muzeum, martwił się bowiem, że nie znajdziemy ukrytego w bocznych dróżkach muzeum.
Wizyta w muzeum w 100% zrekompensowało nam czas jaki straciliśmy na jego poszukiwania. Na stosunkowo niewielkiej powierzchni znalazło się całkiem sporo eksponatów i pozostałości po ostatniej wojnie w Bośnia, a także dziesiątki zdjęć ukazujące codzienną walkę o przetrwanie mieszkańców oblężonego Sarajewa. Pod budynkiem znajduję się najciekawsza część muzeum – fragment prawie kilometrowego tunelu który łączył oblężone miasto z terenami nie zajętymi przez Serbów. Do jego zwiedzania udostępniono kilkunastometrowy odcinek tunelu. Czas jaki spędziliśmy w tym miejscu na pewno na długo pozostanie nam w pamięci. Samo Sarajewo okazało się nowoczesną metropolią, która jednak na każdym kroku nosi ślady splamionej ludzką krwią wojennej przeszłości, co niewątpliwie wyróżnia je spośród innych europejskich stolic.
1 Comment
Ciekawa relacja 🙂 Wybieram sie do Sarajewa w sierpniu. Muzeum Tunel jest na mojej liscie MUST TO SEE.