Po całodniowej jeździe z Tiznitu z krótkimi postojami na szybkie plażowanie i zabawą na przypadkowo napotkanych wydmach, wieczorem dotarliśmy do Essaouiry. Po wjechaniu do miasta z racji późnej godziny od razu rozpoczęliśmy poszukiwania noclegu. Oczywiście najważniejszym kryterium jak zawsze była dla nas cena. Niestety nadmorskie, portowe miasteczka mają to do siebie że często zaglądają tutaj turyści, co idzie w parze z wyższymi cenami noclegów. Po około godzinie i odwiedzeniu kilku hoteli udało nam się znaleźć coś odpowiedniego dla nas i naszej kieszeni. Oczywiście nie obyło się bez standardowej negocjacji ceny, ale to standard w tych rejonach świata, a z czasem można to już traktować jak swego rodzaju zabawę. Zostawiamy bagaże i ruszamy na wieczorny rekonesans po mieście. Naszym celem jest miejscowa medina, gdyż właśnie tam w godzinach wieczornych najbardziej tętni życie.
Po dotarciu do mediny, naszym oczom ukazały się wąskie gwarne uliczki, na których można było kupić praktycznie wszystko od jedzenia przez pamiątki, przyprawy po różnego rodzaju marokańską odzież. Nasz spacer zwieńczyliśmy kolacją w miejscowym „fast-foodzie”, wcześniej przegryzając pyszne smażone krewetki. Wieczorna przechadzka uliczkami Essaouiry pozwoliła nam niewątpliwie zachłysnąć się klimatem tego portowego miasteczka.
Z samego rana ruszyliśmy w stronę portu, który bardzo chcieliśmy zobaczyć. Sam port chociaż mocno zaniedbany, to jednak bardzo urokliwy. Kolorytu nadawał mu wszechobecny niebieski kolor ,na który malowane były łódki, wózki i inny osprzęt portowy. Całość dawała niesamowity efekt.
Następnie udaliśmy się do mediny. Zobaczyliśmy te same uliczki, którymi przechadzaliśmy się dzień wcześniej wieczorem, jednak w promieniach południowego słońca wyglądały one zupełnie inaczej. Było na nich jeszcze bardziej kolorowo, a w powietrzu dało się wyczuć woń różnego rodzaju przypraw, których ilość mogła spowodować zawrót głowy. Obiad, składający się ze świeżych ryb i owoców morza, pozwolił nam jeszcze bardziej poczuć klimat tego małego atlantyckiego portu.
Essaouira spodobała nam się najbardziej ze wszystkich odwiedzonych w Maroku miast. Małe, urokliwe miasteczko portowe, w którym nie ma aż takiego natłoku turystów jak np. w Marrakeszu. Można tu poczuć i zobaczyć to, czego szukaliśmy przyjeżdżając do Maroka – wąskie uliczki pełne kolorowych straganów, kramiki pełne owoców morza i soku ze świeżo wyciśniętych pomarańczy. Miejsce zdecydowanie godne polecenia! Jeśli będziemy jeszcze kiedyś w Maroku – chętnie tu wrócimy!