Trzeciego dnia naszej wyprawy docieramy na Łotwę…
Od razu zauważamy znaczące pogorszenie się stanu dróg. Na Łotwie utwardzone są tylko główne drogi. Wszystkie drogi boczne i dojazdowe do mniejszych miejscowości to drogi polne albo szutrowe. Mijamy wiele drewnianych chatek, z których część wygląda na opuszczone. A może po prostu zbyt ciężko jest sobie wyobrazić, że ktoś może tam mieszkać? Przy niektórych znajdują się wyrzeźbione drewnie tablice z nazwiskami zamieszkałych w nich rodzin.
Zaskakuje nas dość wysoki poziom cen w sklepach. Są one około 20% wyższe niż w Polsce. Ze względu na to, że od stycznia Łotwa wchodzi do strefy euro, we wszystkich sklepach ceny są podane zarówno w walucie narodowej (1 łat= około 6 zł) jak i w euro. Mimo to w większości sklepów płatności dokonywać możemy tylko w łatach. Wejścia do wielu atrakcji turystycznych są odpłatne. Dodatkowo w większych miejscowościach trzeba płacić kosmiczne pieniądze za parking (1-2 LVL/h)
Ruszamy w kierunku Lipawy. Po drodze zatrzymujemy się w małej wiosce przy jeziorze Pape.
W okolicy miasteczka Jurmalciem robimy kolejny postój i udajemy się na poszukiwanie najwyższej wydmy na Łotwie. Trzeba przyznać, że atrakcje turystyczne na Łotwie są bardzo źle oznaczone. Ruszamy przez las, co kawałek układając z patyków, lub rysując na piasku strzałki, które doprowadzą nas do parkingu na którym pozostawiliśmy samochód. W końcu szum morza doprowadza nas do brzegu. Rozkoszujemy się spacerem po długiej, piaszczystej plaży, którą mamy tylko dla siebie. Fale z hukiem rozbijają się o brzeg. Na parking wracamy podążając za uprzednio zrobionymi oznaczeniami. Robimy przerwę na krótki piknik i ruszamy dalej w kierunku Lipawy.