W krainie bagien – parki narodowe Estonii

Po przekroczeniu estońskiej granicy pierwsze co rzuca się w oczy, to zdecydowanie lepszy stan dróg i niższe ceny w sklepach. Od 1 stycznia 2011 roku walutą Estonii jest euro, co jest nam mocno na rękę, ponieważ do tego trzeciego na naszej trasie kraju docieramy późnym wieczorem. I pewnie gdyby nie euro, poszlibyśmy spać bez kolacji 😉

DSC00935Naszym punktem wypadowym na kolejne dwa dni była Parnawa, w której zarezerwowaliśmy przytulny, czteroosobowy apartament. Zostawiamy plecaki i udajemy się na zakupy do pobliskiej Maximy – najpopularniejszej sieci marketów w krajach nadbałtyckich. Kupujemy piwo na wieczór i coś na kolację. Niestety tutejsze piwo może się schować do litewskiego – za którego smakiem dłuuuugo będziemy tęsknić. Na dworze pada i wieje niemiłosiernie, więc czym prędzej wracamy do cieplutkiego apartamentu. W nocy huk wiatru nie daje spać.

Budzimy się rano, ale niespiesznie nam do wyjścia, bo pogoda cały czas nieciekawa. Wieje już trochę mniej, ale cały czas leje. W końcu zwlekamy się z łóżek, zakładamy wodoodporne ciuchy i buty i ładujemy się do auta. Estonia słynna jest z wszechobecnych obszarów bagiennych. Powierzchnie podmokłe zajmują ponad 1/5 tego niewielkiego kraju.  Celem na dziś jest oddalony od Parnawy o kilkadziesiąt kilometrów Park Narodowy Soomaa, w którym liczne kładki, które tworzą kilka tras, przecinają znajdujące się tu bagna i mokradła.

Jako pierwszą próbujemy odnaleźć ścieżkę Ingatsi. Oznakowania w Estonii są o niebo lepsze niż na Łotwie. Początkowo jedziemy asfaltową drogą dobrej jakości. Po drodze mijamy całe mnóstwo połamanych drzew, co jest efektem wieczornej wichury. Dalsza droga prowadzi przez las, co tylko dodaje adrenaliny.  Jedziemy z nadzieją, że żadne drzewo nie zawali się na nas, ani nie zabarykaduje dalszej drogi. Na szczęście udaje nam się dotrzeć do poszukiwanej trasy Ingatsi.

Parking znajduje się w samym środku lasu. Ku naszemu zdziwieniu i wielkiej radości, wstęp do Parku jest zupełnie darmowy, co na Łotwie byłoby nie do pomyślenia. 3-kilometrowa ścieżka prowadzi najpierw przez las, a później przez bagna. Mimo niezbyt sprzyjających warunków pogodowych, estońskie bagna były jednym z najlepszych punktów tego wyjazdu. Piękno przyrody, ścieżki wytyczone przez kładki biegnące wzdłuż rudo-brązowych połaci traw, sięgających aż po horyzont.  A najlepsze, że po sezonie mamy to wszystko dla siebie! Jesteśmy tu jedynymi turystami. Tego nie da się opisać. Nawet padający co chwilę deszcz, nie przeszkadza nam zupełnie. Należy jednak uważać, ponieważ mokre, drewniane kładki, stają się niezwykle śliskie i łatwo się przewrócić.

Tam kończy się las, a zaczynają bagna znajduje się 8-metrowa wieża widokowa. Wdrapujemy się na nią czym prędzej. Krajobraz, który z niej obserwujemy wydaje się nieziemski. Przez chwilę wydaje nam się, że znajdujemy się gdzieś na afrykańskiej sawannie. Ale nie, przecież to tylko Estonia! Zatrzymujemy się na chwilę i napawamy urokiem chwili.

Po przejściu całej ścieżki, wracamy przez las do parkingu i dajemy się w poszukiwania kolejnej ścieżki – Riisa. Na chwilę wychodzi słońce, więc humory tym bardziej nam dopisują, a piękne rudo-brązowe trawy bagien mienią się w słońcu wszystkimi odcieniami. Nie przeszliśmy jeszcze nawet połowy ścieżki, kiedy z ciemnych chmur zaczyna padać rzęsisty deszcz, który po chwili przemienia się w ulewę. Po chwili jesteśmy cali mokrzy – na szczęście nasze ciuchy i buty spisują się na medal. Leje jednak tak mocno, że nawet nie chce nam, a właściwie to nawet nie ma sposobności, żeby wyciągnąć aparat. Przyspieszamy więc kroku, tym bardziej, że nie wiemy ile nam zostało do końca trasy. Kiedy naszym oczom ukazuje się brama wyjściowa, znów świeci słońce 🙂 Mimo, że jeszcze przed chwilą wydawało się, że jednak będziemy musieli wrócić i się przebrać, nasze ciuchy w kilka chwil są suche i możemy udać się do kolejnej ścieżki.

Zatrzymujemy się przy wejściu na kolejną ścieżkę. Uchodzimy kilkanaście metrów przez las i dochodzimy do mostku na rzeczce, który zabarykadowany jest drewnianym płotkiem. Zastanawiamy się dlaczego wejście jest zamknięte. Omijamy przeszkodę i już po chwili znajdujemy odpowiedź, na zadane chwilę wcześniej pytanie. Połamane drzewa w lesie zabarykadowały przejście. Przez chwilę zastanawiamy się czy iść dalej, tym bardziej, że jest już dość późno i za chwilę zrobi się ciemno. Ciekawość jednak zwycięża. Mijamy klika przeszkód. Jedne bierzemy bokiem, przez inne przeskakujemy. W końcu docieramy do bagien. W tej chwili już wiemy, że to była dobra decyzja. Promienie zachodzącego słońca oświetlają trawy bagien, nadając im niezwykłego kolorytu. Po raz kolejny stajemy i z zachwytem patrzymy przed siebie, podziwiając piękno otaczającej nas przyrody. Warto było przejechać tyle kilometrów, warto było moknąć, warto było zjawić się tu po sezonie turystycznym.

Naszą trasę po Litwie, Łotwie i Estonii oraz informacje o ciekawych miejscach znajdziesz tu.


Podobał Ci się ten wpis? Doceń naszą pracę. Będzie nam miło, jeśli polubisz go na facebooku, podzielisz się z innymi albo zostawisz komentarz.

Ciebie to nic nie kosztuje, a dla nas to motywacja do dalszego tworzenia bloga :)

Może zainteresują Cię inne wpisy?

Zapisz się na newsletter i bądź na bieżąco!

3 Comments

  1. Kasia pisze:

    Niesamowite miejsce! Ale mam ochotę tam pojechać! Podacie jakieś namiary na nocleg? Pozdrawiam serdecznie!

    • Estonię, a przede wszystkim bagna, jak najbardziej polecamy! Apartament znaleźliśmy w samej Parnawie, rezerwowaliśmy przez booking, ale nie możemy go teraz znaleźć 🙁 Znaleźliśmy za to esemsesową konwersację z właścicielką, więc możemy podać namiary telefoniczne – +37 256474646. My spędziliśmy tam razem 3 noce – dwie na początku i ostatnią. Apartament przytulny, czysty i zadbany. Płaciliśmy około 10-11 EUR za osobę, w sezonie jest pewnie drożej.

  2. Marek Es pisze:

    Estonia, ach ta Estonia. Właśnie wróciłem…
    http://80minutes4world.wordpress.com/tag/tallin/

Leave a Reply

Translate »

Zapisz się na newsletter i bądź na bieżąco!

rogalin