Studnia czarownic, wodospady, bagna i Góra Krzyży – czyli ostatni etap nadbałtyckiej trasy

Nasz czas w Estonii dobiega powoli końca. Ostatnie dwa dni chcemy spędzić wśród szumu wodospadów i spacerując raz jeszcze kładkami pośród bagien.

DSC01098Północna Estonia słynie z licznych wodospadów. Nam zależy na zobaczeniu dwóch spośród nich – Jagali, zwanej estońską Niagarą, i Valaste – najwyższego wodospadu w Estonii. Przed wyjazdem naoglądaliśmy się pięknych zdjęć w Internecie i już nie możemy się doczekać, kiedy zobaczymy na żywo te cuda natury. Po drodze do Jagali robimy postój w Tuhali, gdzie znajduje się jedno z najbardziej zjawiskowych miejsc, zwane „Studnią Czarownic”. Fenomen studni polega na tym, że po obfitych opadach deszczu podziemna rzeka wyrzuca nadmiar wody, a studnia zaczyna „kipieć”, tworząc swojego rodzaju gejzer. Wszystko to wygląda naprawdę niesamowicie. Kiedy dojeżdżamy okazuje się, że jesteśmy tu jedynymi ludźmi, a wkoło nic się nie dzieje. Nie widać żadnej kipiącej studni. Podążamy jednak zgodnie z mapą, aż w końcu znajdujemy słynną studnię… tylko że niczym nie różni się od wszystkich innych. Nic nie kipi, żadnej wody nie ma. Jak się okazuje, niesamowite zjawisko można oglądać zaledwie raz lub dwa do roku, a w niektórych latach studnia wcale nie kipi. Przed wejściem znajduje się tablica informacyjna, na której wypisane są dokładne daty kipienia studni. Trochę rozczarowani wsiadamy do auta i ruszamy na poszukiwanie estońskiej Niagary.

Na szczęście atrakcje turystyczne w Estonii oznakowane są dość dobrze, więc z łatwością znajdujemy wodospad Jagala. Zostawiamy auto na parkingu i podążamy za szumem wody, który z każdym krokiem staje się bardziej intensywny. W końcu naszym oczom ukazuje się wodospad… i tu kolejne rozczarowanie. To co zobaczyliśmy w żaden sposób nie przypominało Niagary, woda płynęła bowiem nawet nie na połowie szerokości wodospadu. Trochę nas zdziwił ten brak wody, bo opadów w ostatnich dniach nie brakowało.

Po krótkim spacerze ruszamy do Parku Narodowego Lahemaa, aby raz jeszcze przespacerować się po bagnach. Park słynie z licznych kamieni polodowcowych, które leżą przy brzegu Zatoki Fińskiej. Szczególnie w okolicach Półwyspu Parispea krajobraz pełen jest okrągłych, polodowcowych kamieni zanurzonych w morzu.

Jedną ze ścieżek, która biegnie wśród bagien i mokradeł jest Viru Raba. Mimo, że ten krajobraz już znamy, po raz kolejny robi on na nas niesamowite wrażenie. Niestety napawanie się urokiem tego pięknego miejsca dość znacząco utrudnia ulewny deszcz i dość silny wiatr. Ścieżka Viru Raba zaczyna się przy leśnym parkingu, prowadzi przez las, później dość długi odcinek przez bagna i tereny podmokłe, wśród licznych jezior, a końcowy odcinek znów prowadzi przez las. Mieliśmy nawet chwilę wątpliwości, czy idziemy dobrą drogą, szczególnie, że końcowy odcinek leśny był dość długi. Do samochodu docieramy przemoczeni i zmarznięci.  Ze względu na mocno niesprzyjające warunki pogodowe decydujemy się skrócić o jeden dzień nasz wyjazd i rezygnujemy z odwiedzenia najwyższego wodospadu Estonii – Valaste i dotarcia do Narwy – miasta przy samej granicy z Rosją.

W drodze powrotnej robimy postój przy Górze Krzyży na Litwie. Jest to wzgórze, położone w okolicach miejscowości Maszkucie, na którym znajduje się obecnie około 200 tysięcy krzyży! Pierwsze krzyże położone zostały po Powstaniu Listopadowym w 1831 r. Od tego czasu ludzie masowo je stawiali. W czasach sowieckich, wielokrotnie podejmowano próby usunięcia krzyży, jednak za każdym razem gdy je usuwano, ludzie stawiali nowe. Po upadku komunizmu górę uznano za fenomen w skali światowej i stała się ona jedną z głównych atrakcji Litwy. Docierają tu liczne pielgrzymki, a krzyży z dnia na dzień przybywa.

Może zainteresują Cię inne wpisy?

Zapisz się na newsletter i bądź na bieżąco!

1 Comment

  1. tomek pisze:

    Zdjęcia super, ale największe wrażenie zrobiły oczywiście te krzyże… Widziałem już foty z tego miejsca, ale byłem przekonany, że to gdzieś na Ukrainie.

Leave a Reply

Translate »

Zapisz się na newsletter i bądź na bieżąco!

rogalin