Witamy w Gambii – uśmiechniętym wybrzeżu z Afryki. Do Gambii docieramy późno w nocy, po długiej i męczącej podróży jesteśmy już trochę zmęczeni, ale na szczęście na lotnisku czeka na nas już taksówka, która zawozi nas wprost do Mango Lodge – hotelu, który zabookowaliśmy wcześniej przez Internet.
Na lotnisku wszystko odbywa się szybko i sprawnie. Nikt o nic nie pyta, nikt nie sprawdza czy mamy żółtą książeczkę. Nie mija 15 minut i już wdychamy afrykańskie powietrze 🙂 Musimy przyznać, że pogoda nas trochę zaskakuje – spodziewaliśmy się, że będzie cieplej, a okazuje się, że jest dość chłodno i wietrznie. Kierowca taksówki pomaga nam wymienić kilka euro na dalasi – lokalną walutę, po czym ruszamy w kierunku hotelu. Główna droga jest bardzo dobrej jakości, jednak po kilkunastu kilometrach zjeżdżamy w bok – tu już nie jest tak kolorowo – dziury i brak asfaltu. W końcu docieramy do Mango Lodge w Brufucie. Jesteśmy już strasznie zmęczeni… Prawie 2 dni w podróży dają o sobie znać. Na miejscu okazuje się, że nad łóżkami nie ma moskitier – dobrze, że mamy swoje. Obsługa hotelowa pomaga nam je zamontować. Dziękujemy chłopakom za pomoc i żegnamy się. Po długiej podróży naszym marzeniem jest szybki prysznic i sen. Okazuje się, że z prysznicem tak łatwo nie będzie – w łazience nie ma bowiem ani dachu, ani światła. Zakładamy więc czołówki i idziemy się choć trochę ochlapać wodą. Następnego dnia postaramy się nadrobić zaległości.
W nocy strasznie wieje, a my w oknach nie mamy szyb, więc momentami jest trochę strasznie – szczególnie jak na pierwszą noc. Rano, po śniadaniu ruszamy na rekonesans okolicy. Początkowo trudno nam się odnaleźć – wszystko tu takie inne niż w Europie. Na szczęście towarzyszy nam Lamin – krewny zarządcy hotelu. Pokazuje nam drogę na plażę i do marketu rybnego, gdzie możemy kupić wodę. Odprowadzamy Lamina do hotelu i na dalszy spacer po okolicy wybieramy się sami. Jak się jednak szybko przekonujemy, w Gambii nigdy nie jesteśmy sami zbyt długo. Gambijczycy są niesamowici i straszliwie pomocni. Co chwilę ktoś się z nami wita i pyta dokąd zmierzamy i czy nie potrzebujemy pomocy. Coś niesamowitego. W taki sposób poznajemy kolejnego Lamina – wskazuje nam gdzie znajdziemy lokalny sklep. Pokazuje nam lokalną szkołę – niestety w niedzielę jest nieczynna, ale my jako goście, zostajemy po niej oprowadzeni i dostajemy zaproszenie na następny dzień – kiedy dzieciaki będą miały lekcje.
W sklepie poczęstowano nas też tradycyjną afrykańską super słodką herbatką.
Z Laminem spędzamy resztę dnia – oprowadza nas po okolicy, prowadzi nas do domu, w którym dopiero co urodziło się dziecko, a cała okolica przybywa, żeby je obejrzeć i pogratulować szczęśliwej mamie. Maluch ma tydzień, a jego mama na nasz widok od razu podaje nam go na ręce.
Lamin na każdym kroku okazuje się niezwykle pomocny, wskazuje restaurację, gdzie możemy zjeść coś lokalnego i proponuje wspólne spędzenie kolejnego dnia. Wspaniały człowiek. Co chwilę mijamy osoby, które nas witają, podając rękę i pytając co u nas i skąd jesteśmy. Gambijczycy są niezwykle mili i pomocni. Dzieciaki biegające ulicami na nasz widok krzyczą tubab – co oznacza biały człowiek, podają rękę na powitanie i pozują do zdjęć. Rozgrywamy nawet mecz z lokalnymi dzieciakami. Najmłodszy zawodnik ma 4 lata 🙂 Gambia jest niesamowita i strasznie kolorowa. Tutejsze kobiety ubrane są niezwykle kolorowo, do tego często na głowach przenoszą różne ciężary – kosze z owocami, butle z wodą, czy nawet żeliwne żelazko.
Popołudnie spędzamy z Laminem na plaży, po czym żegnamy się i umawiamy na kolejny dzień – ciekawe jakie przygody nam przyniesie 🙂
2 Comments
Jaki zbieg okoliczności 🙂 w Gambii chyba co drugi to Lamin 😉 Mamy przyjaciela z Gambii o takim imieniu właśnie jest niezwykle pomocny i przyjacielski więc to raczej ich cecha wrodzona 🙂 wspaniali ludzie mogę to potwierdzić. Nasz przyjaciel Lamin mówił tak: jak przyjedziecie do Gambii to już na lotnisku musimy uważać na komary bo jak tylko jeden się zjawi to od razu zwoła szajkę złośliwców krzycząc ” chłopaki robimy imprezę kolejny tubab przyleciał” 😉 Miłego pobytu!!!!
W Gambii jeszcze nie byłem. Wygląda sympatycznie i tanio. Właściwie dobrze że trafiłem na tą stronę. Muszę pomyśleć o krótkim wypadzie. Najpierw poczytam sobie tego bloga, żeby zobaczyć, co można zwiedzić?
Przyznam się że o tym kraju afrykańskim nie wiem nic.
Dla mnie wzgląda to lepiej niż Afryka Południowa, bo nie ma cywilizacji.